Recenzja Redfall - a rano po wampirach zostaje tylko popiół... (2024)

Przyznam się do tego, że właściwie na Redfall nie czekałem zbyt mocno z prostego powodu – w ostatnim czasie kooperacyjnych gier opartych na looter-shooterowy schemat jest tyle, że można się czuć zmęczonym tą formułą. Zresztą trochę tak samo jak wszelakimi grami z otwartym światem, soulslike’ami czy nawet roguelike’ami. Mimo wszystko jednak biorąc pod uwagę to, że gry od ekip zrzeszonych pod szyldem Arkane Studios zawsze dostarczały ciekawe i wypełnione dobrem światy pomyślałem sobie: „w sumie może coś z tego dobrego wysmażą, bo nowoczesny klimat z wampirami w tle może być ciekawy”.

I nawet nie zrażałem się tym, że przed premierą Redfall twórcy otwarcie powiedzieli, że gra na konsolach będzie hulała tylko w 30 FPSach. Oczywiście, może to być jakaś lampka ostrzegawcza, że coś może być z grą nie tak, ale później sobie zdałem sprawę z tego, że w takie Dead Space Remake grałem w trybie jakościowym w tylu klatkach i bawiłem się dobrze, więc wcale nie musi być wyznacznikiem niczego. Później jednak przyszedł czas ogrywania gry do recenzji i szybko zdałem sobie sprawę z tego, że to był najmniejszy problem. To trochę tak, jak w tym kultowym tekście z filmu „Nic śmiesznego”, gdy młody Adaś Miałczyński mówi rodzinie zgromadzonej przy świątecznym stole, że choinka się świeci… i firanka się świeci, meble też się świecą.

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie… Co to będzie? Co to będzie?

No właśnie niezbyt wiele będzie, bo o ile Redfall jest momentami ładnym i klimatycznym miasteczkiem, to ostatecznie pod względem historii oraz zadań z nią związanych jest bardzo nijako.

Fabularnie bowiem całość kręci się wokół inwazji wampirów, która ma miejsce w miasteczku Redfall. Część mieszkańców próbuje uciec, ale ostatecznie Black Sun zamyka drogę uciekinierom tworząc z wody pewnego rodzaju ścianę. I jak łatwo można wywnioskować głównym zadaniem łowców wampirów jest pokonanie Black Sun, ale także odkrycie tajemnicy stojącej za atakiem krwiopijców oraz wszelkich grup kultystów, które wypełzły na ulice miasteczka. Dodatkowo wszelkie problemy mieszkańców również trzeba rozwiązywać. Nawet, jeśli z jakiegoś powodu oznacza do przejście się do domu po cygara i whisky dla pastorki miasteczka Redfall

Cała kampania Redfall jest bardzo podobna do tego, co już kiedyś mogliśmy zauważyć w przypadku chociażby Deathloop – mamy listę głównych zadań do odhaczania na osi czasu, a obok nich są pewne dodatkowe zadania poszerzające główne lore tego świata. A to, które zadania popychają fabułę, a które są tylko dodatkiem to już my musimy odkryć sami nie zapominając o tym, że są również dodatkowe zlecenia od bohaterów czy też w postaci notatek pozostawionych w różnych miejscach. Te są kompletnie opcjonalne i może to lepiej, bo wiele z nich opiera się na prostym, fedexowym schemacie. Różnica jest taka, że o ile wybieramy główne zadanie i ono blokuje kolejne, tak schemat otwartego świata pozwala na wykonywanie w międzyczasie mniejszych zleceń oraz ewentualnego odblokowywania punktów szybkiej podróży czy też kryjówek.

I teraz czas na burzenie tego pięknego obrazu, bo prawda jest taka, że im dalej w las tym więcej elementów odcinanych od pewnego szablonu, który można było zauważyć chociażby w serii Far Cry:

  • Robimy kilka zadań głownych, może też pobocznych.
  • Pojawia się droga do bossa.
  • Przed wejściem do bossa musimy odblokować kryjówki rozsiane po mapie i zdobyć… trzy czaszki.
  • Trzy czaszki zdobywa się poprzez pokonanie trzech underbossów.
  • Żeby dotrzeć do underbossa trzeba wykonać zadanie poboczne z kryjówki.

Prawda jest taka, że gdyby jeszcze było kilka zadań do wyboru i każde z jakąś ciekawą historią na temat wampira, który trzęsie daną dzielnicą, to prawdopodobnie można byłoby to przełknąć bez problemu. Ostatecznie jednak to praktycznie ci sami przeciwnicy, z którymi mamy do czynienia w grze cały czas bez dodatkowych smaczków. Podobnie jest z misjami z głównej linii, z które momentami potrafią się ograniczyć do włączenia kilku maszyn czy znalezienia konkretnych zapisków. Właściwie na palcach jednej ręki jestem w stanie wskazać te misje, które jakoś mocniej angażowały względem zadań czy historii.

W międzyczasie również wykonywanie różnych akcji czy zadań głównych/pobocznych zwiększa gniew wampirzych bogów, a gdy miernik się wypełni do gry wkracza jeszcze jeden przeciwnik, którego celem jest szybkie rozprawienie się z prowadzonym przez gracza bohaterem. Oczywiście pokonanie go to również szansa na dodatkowy loot, ale były momenty, w których grając po jednej misji właściwie od razu wskakiwała „burza”, która skutecznie przeszkadzała w dalszych postępach.

Zostają walki z bossami i chyba jedyne, co mogę powiedzieć to to, że o ile mechaniki niektórych starć są w miarę ok, tak ogrywanie ich samemu potrafi być problematyczne. Zwłaszcza, gdy dołożymy do tego problemy techniczne gry oraz spadki płynności rozgrywki. Ale o ogrywaniu Redfall solo będziemy jeszcze mówić później. Historia Redfall, choć ciekawa, jest wpleciona w bardzo nijaką i wyciętą z pewnego szablonu pętlę rozgrywki, która ani ekscytuje, ani nie zachęca do dalszego eksplorowania poza główną linią fabularną, a nawet zmusza gracza do wykonywania rzeczy, które najchętniej by pominął lub wykonał w innej kolejności. Już nie mówiąc o tym, że jeśli skończycie grę… to musicie zacząć grę od początku. Powrotu do poprzednich lokacji w celu pokonania reszty zadań niestety nie ma. Szkoda, bo wlaśnie w tym upatrywałbym ewentualnej zabawy ze znajomymi po to, aby dobić swoją postać do maksymalnego 40. poziomu. Zresztą również zaskakujące jest to, że wiele elementów uniwersalnych nie jest współdzielona między postaciami. Tylko niektóre skiny czy kołki do broni długiej pojawiają się do wyboru, reszta zablokowana za pewnymi etapami w grze nie.

Michał "Muradin" Grabowski

Redaktor/Social Media Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To od niego zaczał się ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.

Recenzja Redfall - a rano po wampirach zostaje tylko popiół... (2024)
Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Melvina Ondricka

Last Updated:

Views: 6710

Rating: 4.8 / 5 (68 voted)

Reviews: 91% of readers found this page helpful

Author information

Name: Melvina Ondricka

Birthday: 2000-12-23

Address: Suite 382 139 Shaniqua Locks, Paulaborough, UT 90498

Phone: +636383657021

Job: Dynamic Government Specialist

Hobby: Kite flying, Watching movies, Knitting, Model building, Reading, Wood carving, Paintball

Introduction: My name is Melvina Ondricka, I am a helpful, fancy, friendly, innocent, outstanding, courageous, thoughtful person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.